Newsy
Towarzystwo Tradycji Akademickiej oraz Muzeum Kresów w Lubaczowie mają zaszczyt zaprosić Państwa na wernisaż wystawy fotografii pt. “Bruśnieńskie Krzyże Przydrożne. Historia w kamieniu”.
Wernisaż odbędzie się 25 września o godzinie 16:00 w pawilonie wystawienniczym w Radrużu, będącego częścią Muzeum Kresów w Lubaczowie.Wydarzenie jest efektem spotkania Tomasza Stelmaskiego, artysty fotografika z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, z Grzegorzem Ciećką – zamieszkałym w Horyńcu-Zdroju regionalistą i znawcą kamieniarki bruśnieńskiej. Organizatorem i koordynatorem projektu jest Daniel Potkański.
Wystawa czarno-białych fotografii wykonanych techniką tradycyjną, będzie okazją do spojrzenia na bruśnieńską kamieniarkę w ostrym, surowym świetle. Chropowatość faktury kamienia zostanie podkreślona przez żywą obecność bruśnieńskich rzeźb.Wystawa jest elementem projektu “Fenomen sztuki kamieniarskiej ze Starego Brusna na Roztoczu”, dofinansowanego ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu w ramach programu Narodowego Centrum Kultury “EtnoPolska 2021”.We wrześniu wystawa fotograficzna w Radrużu „Fenomen Sztuki Kamieniarskiej ze Starego Brusna na Roztoczu”
Kamienne krzyże bruśnieńskie, które znajdziemy przy drogach, są nieodzownym elementem krajobrazu Roztocza. Zapisana w nich jest historia większych wydarzeń, które zmieniły życie całych społeczności, jak zniesienie pańszczyzny czy pamiątki ustąpienia zarazy. Są też historie pojedynczych ludzi, ich prywatnych cudów. Figury te, to także niezwykła historia ludowych rzeźbiarzy, którzy je tworzyli. Do tej pory wielu ludzi pokazywało je w sposób przedmiotowy. Nadszedł czas, czy odkryć ich subtelne piękno.
Sekrety Świątyni Słońca i innych niezwykłych miejsc w okolicy Horyńca-Zdroju w nowym niezwykłym przewodniku
Gratka dla wielbicieli okolic Horyńca, Roztocza i jego niezwykłych miejsc. Nowa książka „Polowanie na Słońce”, która odkrywa tajemnice Świątyni Słońca w Nowinach Horynieckich. Nabyć można ją tylko przez portal zrzutka: https://zrzutka.pl/z/polowanienaslonce – a to dlatego, że dochód ze zbiorki przeznaczony będzie na wydanie kolejnych jej części.
Jak powstała książka i o czym dokładnie jest? Poczytajcie poniżej:
„Postanowiliśmy wybrać się na wiosnę, w dzień przesilenia, do tajemniczego kamienia nazywanego Świątynią Słońca, w Nowinach Horynieckich. Podczas tej wyprawy odkryliśmy coś niezwykłego. To zainspirowało nas do opisania tej wyprawy. Z pozoru zwykła wycieczka rowerowa przerodziła się dość niezwykłą nowelę o charakterze przewodnika po miejscach nieoczywistych i pewnej tajemnicy, jaka kryje się tuż obok. Postanowiliśmy się podzielić naszymi wrażeniami z innymi, stąd przy pomocy Wydawnictwa Gorajec wydana została nowela-przewodnik „Polowanie na Słońce”. Od początku zakładaliśmy, że chcemy napisać drugą nowelę z kolejną wyprawą w niezwykłe miejsce. Stąd nasz pomysł zbiórki. Dajemy Wam gotową pierwszą nowelę, wpłacając datek możecie ją nabyć i tym samym przyczynić się do wydania kolejnej książki.”
Autorami są: Pati Maczyńska i Grzegorz Ciećka.
Poniżej filmik promujący książkę „Polowanie na Słońce”:
170 rocznica powstania Teatru Dworskiego w Horyńcu – szkic
Teatr Dworski w Horyńcu-Zdroju powstał w 1846 roku, wybudował go książę Leander Piotr Poniński, dla swojego syna Ludwika Nikodema. Teraz razem z 40 rocznicą powstania Biesiady Teatralnej w Horyńcu, w cieniu wydarzenia mamy 170 rocznicę postawienia gmachu horynieckiego teatru.
Zaakcentować tę rocznicę postanowiła Katarzyna Rawska, zajmująca się hobbystycznie szkicowaniem. Prowadzi ona fanpage na facebooku: Z ołówkiem przez Podkarpacie i prezentuje tam swoje prace. Najnowsza to mało spotykana forma szkicu: rekonstrukcja historyczna. Możemy zobaczyć jak wyglądał horyniecki teatr dworski z otoczeniem przed wojną. Wytrawne oko dostrzeże dużo różnic w porównaniu z ówczesnym stanem. Szkic był tworzony w oparciu o przedwojenne zdjęcia i relacje.
„Banda” z centrum Horyńca – wspomnienia z lat 90tych dla Bogdana
Każdy mieszkaniec Horyńca staje się cząstką jego historii. Do opisania takiej cząstki naszej miejscowości zainspirowała mnie nagła śmierć mojego kolegi z dzieciństwa: Bogdana. Koniec lat 80tych i początek lat 90tych to okres dzieciństwa gromady dzieciaków mieszkających w centrum Horyńca obejmujących teren od centrum Horyńca z „Leśniczówką” za GOKiem, po Mazurów przed blokami i Gołębiowskich obok boiska. Dzieciaki z tego rejonu zazwyczaj trzymały się razem, tworząc coś w rodzaju bandy. Wymienię nawet imiona tej męskiej części: Adam, Arek, Grzegorz, Grzesiek, Mariusz, Andrzej, Paweł, Marek, Bogdan, Marian, Darek, Krzysiek. Cały Horyniec dzielił się wtedy na takie rejony i bandy dzieciaków, które grasowały na danym terenie. Każda banda miała swoją unikalną historię, swój szczegółowo określony teren i hersztów, którzy byli głównymi pomysłodawcami na spędzanie czasu. Jeszcze do końcówki lat 90tych był to okres, kiedy bawiono się głównie na podwórkach, telewizja czy komputery to była marginalna rozrywka. Wtedy praktycznie cały dzień spędzało się na zewnątrz, nie ważne czy to było lato czy zima. Czytanie takich wspomnień dla dzisiejszych dzieci może się wydawać jakimś kosmosem, niemal powieścią przygodową!
Nasz teren, gdzie się bawiliśmy zamykał się prawie całkowicie w centrum Horyńca włączając park, centrum, sanatorium Metalowiec z parkiem, po bloki i okolicę boiska. W latach 90tych dzieci były niezwykle pomysłowe. Często potrafiły być cały dzień poza domem, bo pożywienie znajdywano w terenie, głównie owoce i orzechy. Gdy była jesień, czy czas dojrzewania truskawek, bandy takie potrafiły ogołocić pola i drzewa z owoców. Zawsze coś było do jedzenia, dzieciaki wspinały się po drzewach jak małpy, żeby zjeść wiśnie, śliwki, jabłka czy gruszki. Często były to drzewa sąsiadów, którym nie odpowiadało to, że kilku dzieciaków wchodzi na drzewo, łamie gałęzie i objada niczym szpaki. Ale jakie dziecko wtedy rozumiało coś takiego jak własność do drzewa? Tylko czasem jacyś nawiedzeni ludzie gonili z pałami i nie wiadomo dlaczego chcieli bić za niewinne zjedzenie paru owoców.
Wtedy też nie przelewało się z pieniędzmi. Ponieważ mieszkaliśmy w centrum, mieliśmy sposoby na to, by zarobić parę groszy. Wielu zbierało wtedy butelki i sprzedawało w sklepie. Wtedy kilka butelek wystarczyło, by urządzić ucztę: więcej do szczęścia nie trzeba było jak frukton i draże. Jeżeli ktoś miał cierpliwość, to mógł zbierać zioła, owoce, a nawet… ślimaki.
Naszym głównym sposobem spędzania czasu był sport. Uprawiało się niemal wszystkie dyscypliny sportowe, w zależności od tego czy były mistrzostwa świata w piłce, czy też olimpiada, albo play off NBA. Mieliśmy w centrum swego terenu boisko szkolne, stąd graliśmy we wszystko co było możliwe: piłka nożna, koszykówka, piłka ręczna, siatkówka, baseball, rugby, tenis, lekkoatletyka. Do tego podchody, eurobiznes, karty, scrabble, kiczka, chowanego, łapanego, budowanie ziemianek, szałasów…
Na naszym terenie była niezwykle aktywna ekipa, wtedy było tysiąc pomysłów na minutę. Dorośli często robili ogniska i bawili się przy nich, my też organizowaliśmy takie nocne zabawy z pieczeniem jabłek i chleba na ogniu. Z jednej strony była zabawa, z drugiej domowe obowiązki. Zdarzały się też okresy kłótni i wojen. Dochodziło wtedy do ostrzałów z daleka przy pomocy pręta, na który nabijało się jabłka i rzucało w przeciwnika 100 metrów dalej. Przy zaogniających się konfliktach dochodziło nawet do obrzucania się kamieniami! Po paru dniach ciszy znów nastawał czas wspólnych gier, zabaw, wypraw w teren. Do takich opisów można dodawać bardziej szczegółowe opisy zwariowanych pomysłów, jak straszenie przechodniów w centrum Horyńca petardami. Kupowało się wtedy małe petardki o długości zapałki, przedłużało lont przy pomocy plastikowego patyczka z lizaka i czekało gdzieś dalej. Gdy akurat obok ktoś szedł i petarda wystrzeliła, śmialiśmy się do rozpuku patrząc jak ludzie odskakują. Ryzykowne było podwędzanie pustych butelek zalanym w sztok żulom w ich melinach. Oni też sprzedawali butelki. Kopaliśmy jakieś dziury w ziemi, nakrywaliśmy je i maskowaliśmy, kryjąc się pod ziemią. To przez filmy „o Wietnamie”. Każdy miał jakieś kolekcje, czy to obrazki z gum turbo, naklejki z kukuruku, kapsle, monety, puszki. Nawet horynieckie żule były bardziej przystępne, grało się z nimi w szachy, czy też warcaby na szachownicach w parku czy też innych miejscach.
To bardzo krótki opis dzieciństwa dzieciaków z centrum Horyńca. W pewnym momencie większość z nas rozjechała się w różne strony kraju i świata. Piaskowe otwarte boisko zasypano i nalepiono wszędzie śmierdzącej gumy, tak pogrzebany został bezpowrotnie krajobraz naszego dzieciństwa… pozostał tylko w naszych wspomnieniach. Jeden z nas niestety już odszedł, mimo iż jesteśmy wszyscy koło 30stki… Bogdan będzie zawsze w naszych wspomnieniach jako ten szczęściarz, który zawsze coś musiał znaleźć i wygrać.
Uzdowisko przed wojną (VI)
W Horyńcu przed wojną od roku 1930 powstało szereg różnych wili, w których mieszkali kuracjusze. Gdy nie było w nich miejsca, szukali oni noclegów u rolników, którzy specjalnie do tych celów przygotowywali pojedyncze pokoje, zarabiając często na tym lepiej niż na swojej pracy na roli. Do najważniejszych willi w Horyńcu należały:
Aleksandrówka – budynek w centrum Horyńca na przeciw kaplicy dworskiej (cerkwi). Obecnie jest przerobiony i poddasze ma przebudowane na piętro. W czasie wojny jak i po służył do celów mieszkalnych i handlowych.
Halina – stała w miejscu gdzie obecnie stoi Hetman. W okresie okupacji sowieckiej służył za obiekt mieszkalny dla rodzin oficerów. Podczas okupacji hitlerowskiej były tu biura administracji lasów. W 1945 roku budynek został spalony przez UPA.
Kalikstówka – stała w mniej więcej w miejscu gdzie jest teraz pensjonat Dukat. W czasie okupacji mieszkały tam rodziny oficerów radzieckich, gdy w 1941 roku wchodzili do Horyńca hitlerowcy, willa została spalona. Właścicielami byli państwo Popiel ze Lwowa.
Willa pod lasem (Biała Willa) – właścicielem była Pani Rastawiecka, nauczycielka ze Lwowa. Wygrała ona na loterii spore pieniądze, które przeznaczyła na zakup ziemi pod lasem, przy drodze do Świdnicy. Wybudowała murowany piętrowy budynek, w którym podczas okupacji mieszkali inżynierowie z rodziną, którzy budowali bunkry z Linii Mołotowa. W 1941 roku gdy hitlerowcy wtargnęli do Horyńca, budynek był opuszczony, zdewastowany i spalony. Po wojnie został rozebrany „na materiał”. Z tej willi kuracjusze byli dowożeni do łazienek autobusem – ciągnionym przez konie.
Lwowianka – piętrowy drewniany budynek, należący do adwokata ze Lwowa, żyda o nazwisku Glajch. Znajdował się między domem obecnych Wilczyńskiego i Żesławskiego. W willi tej na dole był bufet z alkoholem, gdzie sprzedawał żyd Scherer Josek. W okresie okupacji sowieckiej były tu gabinety lekarskie na parterze i mieszkania dla lekarzy na górze. W okresie okupacji hitlerowskiej był opuszczony, a potem w 1946 roku został spalony przez UPA razem z ulicą Zdrojową.
Józefina – ta drewniana willa należała do sióstr Józefiny, Karoliny i Anny Harasymowicz. W czasie okupacji mieściły się tutaj biura Rejonowego Urzędu administracji sowieckiej. W 1946 roku spłonął razem z innymi budynkami na ulicy Zdrojowej po napadzie UPA. Budynek stał w okolicy gdzie teraz stoi dom Hrymaków – obok figurki z Maryją.
Dora – własność żydów Reichlerów, willa stała obok bożnicy żydowskiej, na przeciw dzisiejszej posesji pana Żesławskiego.
Wille z pokojami wynajmowanymi kuracjuszom miało wielu żydów na ulicy Zdrojowej. Dwa większe budynki oprócz żydów mieli też pan Hałan, który był dyrektorem ukraińskiego gimnazjum we Lwowie. Jego willa stała w miejscu gdzie obecnie posesje ma pan Grudowski. W okresie okupacji sowieci mieli w niej sztab wojskowy. Gdy przybyli hitlerowcy, mieszkały tu rodziny policjantów. W 1946 roku spalona została przez UPA.
Żydówka Gołda Salzberg miała dwóch synów w podeszłym wieku. Jej mąż mało przebywał w Horyńcu. Prowadził gdzieś jakieś interesy. Mieszkali u zbiegu drogi z łazienek do ulicy Zdrojowej. Około 1937 roku sprzedali dom wraz z parcelą, a kupił to pan Argasiński z Lubaczowa. Willa ta przetrwała do dziś.
Dużą willę drewnianą miał żyd Baumel Abraham, która stała tuż za budynkiem pana Benedyka. Została spalona w 1946 roku przez UPA.
Willę parterową miał Szymon Szprug, który był żydem, ulokowaną na przeciw zabudowań pana Ważnego. Spłonęła podczas napadu UPA w 1946 roku.
W miejscu gdzie jest obecnie dom pana Piotrowskiego, stała duża piętrowa willa żyda Rainera Berko. Podczas okupacji sowieckiej była zamieszkana przez wojsko, spłonęła w 1946 roku.
Werker Herszko miał willę i wlotu ulicy Krótkiej. Był to murowany budynek, który w czasie okupacji sowieckiej służył za posterunek milicji i siedzibę NKWD. Została spalona przez UPA w 1946 roku, potem częściowo odbudowana i zamieniona na magazyn zboża.
Kenig Ozjasz miał dużą piętrową drewnianą willę ładnie wykończoną. Stała w miejscu gdzie obecnie stoi dom pana Wilczyńskiego. W czasie okupacji sowieckiej mieścił się tam Rejonowy Komitet Partii. W okresie okupacji hitlerowskiej była to siedziba Policji Ukraińskiej i punkt apteczny. Po wyzwoleniu była to siedziba MO w Horyńcu. W 1945 roku został spalony po napadzie band UPA.
Rolnicy, którzy mieszkali w okolicy łazienek często rozbudowywali domy, by móc wynajmować pokoje. Zarabiali oni też na sprzedaży różnych produktów spożywczych.
Uzdowisko przed wojną (III)
Horynieckie łazienki przed wojną były w tym samym miejscu co te wybudowane po wojnie. Obok łazienek, od strony południowo wschodniej stała restauracja-kawiarnia, był to parterowy budynek drewniany z szerokimi werandami wokół, gdzie kuracjusze mogli siedzieć. Koło kawiarni usytuowany był podest dla orkiestry, która grała w sezonie letnim od 10 do 13stej i od 15 do 18stej. Wieczorami orkiestra grała w holu łazienkowym, a kuracjusze bawili się do późnej nocy. Hol, była to duża sala znajdująca się we wschodniej części łazienek. Wysoka była na 5 metrów i szeroka 10 x 10 metrów. Na ścianie sali od płn-wsch strony wisiał ogromny portret Marszałka Józefa Piłsudskiego – w mundurze, wsparty na szabli, przy nim była czapka „maciejówka” z orłem, na stoliku.
Radiowęzeł działał od 7 rano do północy. Usłyszeć tam można było głównie wiadomości i audycje na ciekawe tematy. Między nimi puszczane były piosenki z płyt gramofonowych. Szczególną popularnością cieszył się koncert życzeń. Dla mieszkańców Horyńca radio było niezwykłą atrakcją, bowiem wtedy praktycznie nikt w domu nie miał radia, ludzi nie było też stać na gazety. Dzięki radiowęzłowi można było się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy ze świata.
Alojzy Bill – przedwojenny dyrektor szkoły
Alojzy Bill był dyrektorem szkoły podstawowej w Horyńcu do 1939 roku, kiedy wybuchła wojna
i weszli do Horyńca sowieci. Uczył historii, ale miał szczególne zamiłowanie do muzyki i śpiewu. Tuż przed wojną zorganizował w Horyńcu chór i jeździł z nim do Lwowa, gdzie była siedziba Polskiego Radia i tam nagrywano audycje ze śpiewem horynieckich dzieci. Mieszkańcy Horyńca mogli usłyszeć w radiu swoje pociechy.
Zazwyczaj podczas patriotycznych uroczystości 3 maja i 11 listopada pan Bill był osobą, która recytowała patriotyczne teksty. Najlepiej znał się z leśniczym Drobikiem – obaj biegle mówili po niemiecku, co wnioskując także po nazwiskach mówi, że byli niemieckiego pochodzenia. Żona Alojzego – pani Antonina uczyła geografii i języka polskiego w szkole, mieli oni córkę Barbarę. Mieszkali obok szkoły (obecny budynek biblioteki).
Gdy wkroczyli sowieci do Horyńca, pani Bill pozdejmowała ze ścian obrazy: Piłsudskiego, Śmigłego-Rydza, Godło Polski i kazała zabrać jednemu z uczniów. Obrazy zostały przechowane i w 1990 roku wróciły do Szkoły Podstawowej.
Państwo Billowie obawiając się sowietów, uciekli na stronę niemiecką późną jesienią. Pan Bill wrócił w 1943 roku do Horyńca na jeden dzień, podobno wykopał kosztowności, które ukrył i zniknął. Leśniczy Drobik został zabity przez wycofujące się Polskie Wojsko.
źródło: materiały Marka Janczury
Kapelusz sprzed wojny
Zdjęcie powyżej przedstawia rodzaj kapelusza, jaki nosili mieszkańcy Horyńca przed wojną. Pleciony ze słomy żytniej, opasany otokiem z białej wstążki, zapewne z płótna lnianego. W całej okolicy dominowały takie kapelusze, różniły się kolorami otoku, były czarne lub czerwone. Tego typu kapelusze, plecione ręcznie, noszone były głównie w lecie.
Zdjęcie kapelusza, jest wycięte z fotografii przedstawiającej uroczystość dożynek u Karłowskich przed ich pałacem w Horyńcu.